wtorek, 3 lipca 2012

Podwyżka cen biletów - neverending story

Prezydent postanowił po raz kolejny zaryzykować podwyżkę cen biletów i znowu odbił się od muru. Zadziwiające jest to, że ludzie, wydawać by się mogło obtrzaskani w polityce, nie umieją wyciągać lekcji z dotychczasowych wydarzeń. A należy zauważyć, że ostatnie głosowanie nie musiało się zakończyć tak jak podawała prasa: tzn. 10 głosów ZA, 10 głosów PRZECIW i 2 wstrzymujących się.

Klub Radnych SLD bowiem od początku stawiał sprawę jasno: wiemy jak ciężka jest sytuacja finansowa MZK (wiemy również kto do niej doprowadził), wiemy, że tak czy siak za ratowanie spółki zapłacą mieszkańcy - czy to bezpośrednio poprzez droższe bilety czy pośrednio przez dofinansowanie z budżetu miasta lub poprzez obcięcie kursów (rozwiązanie bezkosztowe, ale ryzykowne jeśli chodzi o dalszy sens istnienia spółki w takim kształcie). Zatem, aby ratować miejską spółkę KR SLD zaoferował swoją pomoc w głosowaniu, bo pomimo, że jesteśmy klubem opozycyjnym nie chcieliśmy z zasady głosować przeciw, ale pracować nad rozwiązaniem, które pomoże spółce, a jednocześnie ochroni mieszkańców.

I o dziwo, doszło do spotkania w tej sprawie pomiędzy mną a prezydentem na tydzień przed sesją. Nie łudzę się jednak, że wynikało to bardziej z faktu braku głosów koalicji niezbędnych do 'przepchnięcia' uchwały, niż ze zrozumienia argumentów przemawiających za potrzebą jej 'zamortyzowania'.
Powtórzyłem potrzebę uwzględnienia w uchwale 3 kotwic, które w naszym odczuciu są wariantem minimum, aby złagodzić społeczne skutki tej decyzji, ale co najwazniejsze, dać impuls do odbicia się przez spółkę od dna:

WIĘCEJ o naszych propozycjach pisałem tutaj: http://boczkiewicz.blogspot.com/2012/05/jutro-gosowanie-w-sprawie-cen-biletow.html

Z naszych ustaleń wynikła zgoda dla zamrożenia cen biletów miesięcznych (na poziomie 64 zł/m-c) i wprowadzenie biletów 3-miesięcznych (180 zł/3 m-ce); osiągnięto kompromis ws. praw do bezpłatnych przejazdów dla grupy osób powyżej 72 lat. Klub Radnych SLD nie mógł się jednak zgodzić na radykalny wzrost cen biletów jednorazowych do kwoty 2,60 zł w roku bieżącym.

Podwyżka aż o 30% do 2,60 zł (przy pierwotnym pomyśle dot. ceny 2,40 zł) jest nadrabianiem czasu i pieniędzy, które straciło się na politycznej zabawie w kotka i myszkę z szefem Bloku Samorządowego Razem. Chciano zmusić radnego Górnego (wiceszefa Solidarności), aby ten pękł i poparł podwyżkę (choć Solidarność mu tego zakazała), tak jak pękł szef miasta przy nominacji dyrektora Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Widać, że radny Górny swoją lekcję odrobił i postawił się koalicjantowi. Na tyle skutecznie, że pozbawił koalicjanta dwóch szabel i prawie pewną większość w Radzie.

Ucieczka do przodu, czyli wrzucenie od razu piątego biegu lansując wysoką cenę 2,60 zł jest tylko pozornym rozwiązaniem. Wysoka cena biletów może wręcz odstraszyć od korzystania z usług MZK. Nie można też zrzucać na mieszkańców kosztów prowadzenia podwórkowej polityki i braku umiejętności przegłosowania podwyżki w Radzie Miejskiej, w której ma się większościową koalicję.

Proponowaliśmy, by rozłożyć wprowadzenie podwyżki na raty, tak jak pierwotnie planowano, czyli teraz 2,40 zł, a od przyszłego roku 2,60 zł, przy jednoczesnym zamrożeniu cen migawek. Ta argumentacja nie trafiła jednak do władz miasta. Dlatego gorycz prezydenta po przegranym głosowaniu to mydlenie oczu. Prezydent wiedział, że jego uchwała znów przepadnie. I dobrze wiedział, że cena biletów już dawno mogła zostać urealniona do obecnych kosztów ponoszonych przez spółkę. Ale prezydent i jego świta woli do samego końca upierać się przy swoich pomysłach, niż zagłosować razem z opozycją. W konsekwencji mamy kolejną próbę sił, którą prezydent i PO znów przegrało.

Dzięki uporowi prezydenta cena biletów cały czas stoi w miejscu, a MZK przynosi coraz większe straty. Zastanawiam się tylko do czego ten upór doprowadzi. Ale skoro jedynym pomysłem na poprawę sytuacji w spółce od długiego już czasu jest podwyżka cen biletów, to losy tej firmy są już chyba przesądzone...

3 komentarze:

  1. Może zamiast walczyć z podwyżką cen biletów postara się Pan o to aby MZK zaczęło zarabiać na sprzedaży paliwa na swojej stacji benzynowej i na świadczeniu usług wulkanizacji?
    W ten sposób przychody firmy by wzrosły i nie trzeba byłoby podnosić cen biletów.
    Poza tym należy coś zrobić w końcu aby ludzi zachęcić do jazdy komunikacją a nie autem.
    Czego oczywiście do tej pory nie zrobiono.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pełna zgoda. Właśnie dlatego na komisjach od dłuższego czasu namawiamy prezesa MZK do szukania alternatywnych źródeł dochodu. Mówiliśmy m.in. o tym co Pan/Pani podnosi, czyli sprzedaż paliwa, przeglądy techniczne, lepsze zagospodarowanie terenów należących do spółki, itp. I to już na szczęście w jakimś stopniu się dzieje. Dzisiaj spółka poza działalnością stricte przewozową musi szukać również innych źródeł zarabiania.

    Co do drugiej części wypowiedzi: propozycja mojego klubu zmierzała właśnie w tym kierunku, o którym Pan/Pani mówi, czyli zachęcenie do jazdy komunikacją miejską. Dlatego tak mocno walczyliśmy o zamrożenie cen migawek miesięcznych i wprowadzenie atrakcyjnych cenowo migawek 3-miesięcznych. Tak, aby mieszkańcy dostali możliwość zakupu relatywnie tanich biletów długookresowych, dzięki czemu zostawiliby samochody w garażach.
    Szkoda, że władze miasta nie rozumieją takiego podejścia do sprawy. Wolą np. wprowadzić parkomaty na ulicach i zbombardować nas wysokimi cenami biletów :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Proponowałem również m.in. akcję informacyjno-promocyjną, np. przychodzimy do punktu sprzedaży biletów z dowodem rejestracyjnym auta; pokazujemy, że zamierzamy przesiąść się z samochodu w autobus, a w zamian dostajemy tańszą migawkę :) Pomysłów na promocję korzystania z komunikacji miejskiej jest mnóstwo. Trzeba tylko chcieć coś robić :)

    OdpowiedzUsuń