piątek, 23 listopada 2012

Lustra drogowe zamontowane!

W styczniu tego roku, na sesji Rady Miejskiej złożyłem wniosek o dokonanie zakupu i montażu luster poliwęglanowych w rejonie skrzyżowań, gdzie zachodzi szczególne zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego ze względu na ograniczoną widoczność.

Miło mi poinformować, iż po blisko 10 miesiącach Urząd Miejski przychylił się do mojego wniosku i zamontował 3 lustra drogowe w rejonie skrzyżowań:

1. ul. Moniuszki - ul. Konoponickiej,
2. ul. Moniuszki - ul. Matejki,
3. ul. Skłodowskiej - ul. Narutowicza.


Najbardziej ubolewam jednak nad tym, że po raz kolejny wandale pokazali swoją "siłę" i zbili jedno z luster przy ul. Narutowicza. Więcej: http://promok.pl/player?id=473.

Moją intencją było, aby dokonać zakupu luster poliwęglanowych, które wg danych producenta: mają największą odporność na rozbicie; czasza lustra wykonana jest z poliwęglanu, o odporności na uderzenia ok. 250 razy większej od zwykłego szkła. Luster poliwęglanowych praktycznie nie można rozbić przy użyciu przedmiotów takich jak młotek czy pałka. Z tego względu lustra te stosuje się w miejscach szczególnie narażonych na wandalizm.

Z telewizyjnej informacji wynika, że lustra kosztowały ponad 300 zł. Lustra poliwęglanowe to natomiast wydatek rzędu ok. 800 zł. Mam niestety przykre wrażenie, że Urząd Miejski postanowił zaoszczędzić i kupił lustra akrylowe, które wykonane są ze słabszego tworzywa. Szkoda, bo ciągła wymiana rozbitych luster przewyższy za chwilę kwotę, której nie chciano zainwestować w trwalszą, poliwęglanową konstrukcję.

niedziela, 18 listopada 2012

W obronie szkolnych stołówek

Akcja zbierania podpisów w sprawie obrony szkolnych stołówek rozpoczęta.

Pabianice wpisały się w ogólnopolski trend komercjalizacji stołówek prowadzonych przez placówki oświatowe. Platformiane poszukiwania oszczędności dosięgły również szkół. W latach 2011-2012 obiady serwowane przez SP 3 i Gimnazjum 3 zastąpiły obiady przygotowywane przez prywatny biznes. Efekt? Maksymalizacja zysku firm poprzez wzrost ceny obiadu i w konsekwencji spadek liczby dzieci jedzących ciepły posiłek.

Klub Radnych SLD jako pierwszy protestował, kiedy prezydent Biegajło wprowadzała w życie to rozwiązanie. Dodatkowo, w kwietniu 2012 r. wystąpiliśmy do prezydenta miasta z wnioskiem o rezygnację z dzierżawy stołówek szkolnych.

Powody, dla których wracamy do tej sprawy
Prezydent Z. Dychto na konferencji prasowej w dn. 26.10.2012 r. na pytanie jednej z dziennikarek czy zamierza wycofać się z pomysłu dalszego prywatyzowania szkolnych stołówek, nie potwierdził tego jednoznacznie, wręcz przeciwnie: powiedział, że "nie rezygnuje z tego, ale nikt nie może na tym stracić". Co z tego ma wynikać, nie wiadomo, jak na razie wiemy tylko, że straciły na tym same kucharki, ale przede wszystkim dzieci, na kórych eksperymentuje się nowe rozwiązania.

Ponadto, w odpowiedzi na moją interpelację ws. liczby wydawanych posiłków i cen obiadów otrzymaliśmy aktualne dane z Urzędu Miejskiego, z których wynika, że cena obiadu w przypadku stołówki prowadzonej przez restaurację w SP 3 wynosi aż 5 zł (przy średniej cenie 3,38 zł w pozostałych stołówkach prowadzonych przez szkoły) i analogicznie: liczba dzieci jedzących obiady w SP 3 to tylko 28% i aż 50,5% w szkolnych stołówkach.


Na tym przykładzie widzimy, że liczba dzieci korzystających z posiłków jest odwrotnie proporcjonalna do cena obiadu.

Nauczyciele w służbie uczniom?
Nikt nie może zapominać, że prawidłowa opieka, w tym zagwarantowanie odpowiedniego wyżywienia dla dzieci w wieku szkolnym, a więc wtedy kiedy organizm najabrdziej potrzebuje odpowiednio zbilansowanego, urozmaiconego posiłku, jest naszym obowiązkiem. To obowiązek, o którym nauczyciele rządzący miastem niestety zapomnieli. Kiedyś o ustalanie jadłospisu dbały szkoły: kucharki i szkolni dietetycy. Dziś odpowiedzialne zadanie dbania o zdrowie dzieci wypuszczono z rąk, poddano je bezwględnym prawom rynkowym. W efekcie mamy spadek liczby uczniów korzystających z obiadów i brak nadzoru nad jego jakością.
Urzędnicy uznali, że skoro pozbyli się kosztownego problemu, to już nie jest ich zmartwienie co się dalej z tym dzieje.

Poprzez nasze działania chcemy przypomnieć władzom Pabianic, że ich odpowiedzialność za losy mieszkańców nie kończy się na zapewnieniu prawidłowego bilansu cyferek w budżecie miasta.

Zapraszamy do poparcia stanowiska i przyłączenie się do naszej akcji:
https://www.facebook.com/#!/groups/513069945378069/

Nie możemy pozwolić na to, aby catering wypierał szkolne stołówki!

poniedziałek, 15 października 2012


Oświadczenie ws. rezygnacji przez Małgorzatę Biegajło z funkcji wiceprezydenta Pabianic
Z wielkim zdumieniem przyjęliśmy ostatnie słowa prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej: Andrzeja Biernata i Krzysztofa Habury. Twierdzenie, że PO nie ma wpływu na to, co dzieje się w Pabianicach, oraz że Zbigniew Dychto był niezależnym kandydatem na prezydenta miasta, którego Platforma jedynie popierała, jest świadomym i celowym wprowadzaniem opinii publicznej w błąd.

 Otóż należy przypomnieć, iż obecny prezydent Pabianic Zbigniew Dychto, choć nie jest członkiem PO, startował w ostatnich wyborach samorządowych na radnego i prezydenta miasta z Komitetu Wyborczego Platformy Obywatelskiej (poniżej wyciąg ze strony Państwowej Komisji Wyborczej). Oznacza to, iż Platforma Obywatelska bierze całkowitą odpowiedzialność za to, w jaki sposób władzę sprawuje Zbigniew Dychto. W końcu to przecież ta partia zgłosiła go na funkcję prezydenta naszego miasta.
Panowie Biernat i Habura zapomnieli chyba również o wielu posadach sprawowanych w dalszym ciągu przez prominentnych przedstawicieli PO: Joanna Papuga-Rakowska - dyrektor MOK-u, Stanisław Wołosz - dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni Miejskiej, Krzysztof Rąkowski - szef Komisji Komunalnej, Łukasz Stencel - koordynator ds. sportu, Zbigniew Skowroński - dyrektor ZGM, Rafał Kunka - prezes ZWiK... Jeżeli więc Platforma chce być wiarygodna w swoich deklaracjach, proponujemy aby wszyscy politycy PO pracujący na ważnych stanowiskach w Urzędzie Miejskim, jednostkach organizacyjnych podlegających pod Urząd, czy też w spółkach miejskich zrezygnowali z zajmowanych stanowisk. Tylko wtedy deklaracje polityków PO o tym, że nie mają wpływu na rządzenie, nabiorą wiarygodności. Pokazowa rezygnacja z funkcji wiceprezydenta przez Małgorzatę Biegajło na pewno nie zmieni faktu, że to Platforma Obywatelska dalej sprawuje władzę wykonawczą w naszym mieście.
Przypominamy, że zmiana układu sił w samej Radzie Miejskiej nie skutkuje zmianą w organie wykonawczym na takich stanowiskach, jak prezydent, wiceprezydenci, czy inni najważniejsi urzędnicy miejscy.

Sojusz Lewicy Demokratycznej przypomina, iż to głównie na Platformie Obywatelskiej spoczywa odpowiedzialność za fatalne zarządzanie naszym miastem. I że to prezydent, który był kandydatem PO, sprawuje obecnie władzę w Pabianicach. Ze swej strony zapewniamy, iż nie pozwolimy na to, aby politycy PO tę odpowiedzialność rozmywali. Będziemy o tym przypominać!
 
Przewodniczący                                                                                           Przewodniczący
Klubu Radnych Miejskich SLD                                                                   Rady Miejskiej SLD
 
Rafał Boczkiewicz                                                                                         Tomasz Jura


Skan ze strony internetowej Państwowej Komisji Wyborczej z wyborów prezydenckich w 2010 r.



Oświadczenie opublikowane przez prasę tutaj i tutaj.

środa, 10 października 2012

Wiceprezydenty polityczny żywot (za) długi


Lata minęły i przemówił przewodniczący PO:
- Jeśli w mieście będzie się źle działo, to ludzie będą winić Platformę.
 
Ekhm, panie przewodniczący: to, że źle się dzieje, jest już zasługą Platformy, a twarzy to uratować się wam raczej nie uda, nawet gdybyście chcieli zrobić jej botoks, lifting, oczyszczający piling, a na koniec zastosowali permanentny makijaż. Twarz raz utracona jest nie do odzyskania.
A szansa na ratunek była. Przestrzegaliśmy m.in. przed wprowadzeniem prywatnych stołówek w szkołach, przed podwyżką czesnego w przedszkolach. Pytaliśmy: po co najbiedniejszej gminie w Polsce parkomaty? Żeby wyczyścić doszczętnie kieszenie jej obywateli? Czy dołujące wyniki finansowe PCM i MZK to bardziej efekt trudnej sytuacji geopolitycznej w rejonie Syrii czy jednak efekt braku odwagi w podejmowaniu konkretnych decyzji kadrowych?

Ostatnie roszady w Radzie Miejskiej doprowadzi
ły jak widać do trzesięnia ziemi. Odsunięty przewodniczący Rady Miejskiej i wiceprezydenta Miasta to do niedawna dwie czołowe polityczne ikony PO, które rezygnują ze swoich stanowisk. Jedna odeszła, bo uznała że musi, druga odchodzi, choć uważa, że nie musi.

Przewodniczący na koniec dodaje: - Zastanawiamy się nad tym, czy powinniśmy mieć swojego wiceprezydenta i brać odpowiedzialność za to, co będzie się dziać w mieście.

Ot
óż podpowiadam: NIE, nie powinniście mieć swojego wiceprezydenta i TAK, powinniście wziąć odpowiedzialność za to co się działo i będzie się dziać w mieście.

Bo tylko tak na marginesie przypomn
ę, gdyby koledzy z PO zapomnieli: bez względu na ewentualne dymisje - w mieście nadal rządzić będzie Platforma w osobie prezydenta miasta.


Sauterowcy, czyli pomroczność jasna

- Mamy teraz czystą kartę - buńczucznie rzuciła na konferencji prasowej radna Renata Uznańska-Bartoszek.
- Rozpoczynamy od nowa naszą działalność w Radzie Miejskiej - dorzucił w telewizji radny Marcin Mieszkalski.

A ja zastanawiam się gdzie jest granica dobrego sampoczucia. Czy oni tak na poważnie? Czy naprawdę uważają, że można ot tak sobie, po 2 latach felernych rządów w ich wykonaniu powiedzieć: - Sorry, ale co złego to nie my...
Radni Uznańska-Bartoszek i Mieszkalski to świeżaki w Radzie, mogli dać się zniewolić urokowi prezydenta. Ale co sądzić po niedawnym wystąpieniu radnego Chrabelskiego (przypominam: 6 lat w formalnej i nieformalnej koalicji z prezydentem Dychto), który na ostatniej sesji absolutoryjnej wyskakując niczym filip z konopii nazwał Z. Dychto jednym z najgorszych prezydentów ostatnich lat. Przeżył nagłe olśnienie czy mu ktoś odłączył wtyczkę z Matrixa?

Przytaczam te fakty, bo właśnie rozpoczyna się spektakl zrzucania z siebie odpowiedzialności za sytuację społeczno-gospodarczą w mieście. Sauterowcy widząc, że miasto zjeżdża po równi pochyłej rezygnują ze stołków Radzie, ogłaszając samozwańczo, że teraz to oni są tabula rasa. Natomiast Platforma Obywatelska, nie chcąc być po 4 latach kojarzoną z niepopularnymi decyzjami wycofuje swoją wiceprezydentę.

Na szczęście nie wszyscy mają krótką pamięć, a w archiwach Urzędu Miejskiego też zachowało się kilka śladów po ich głosowaniach uchwał ws.: podwyżki podatków, łączenia klas w podstawówkach, płatnych stołówek w szkołach, parkomatów, czy też podwyżki cen biletów.

To pokazuje, że radni mimo, iż będą robić wiele żeby się wybielić, to w historii miasta zapisali już swoją kartę...

piątek, 6 lipca 2012

Prezydent Z. Dychto to nie Zbyszek

Prezydent Zbigniew Dychto w dniu 5 lipca br. po raz kolejny stanął przed sądem, by wysłuchać wyroku Sądu Apelacyjnego ws. oświadczenia lustracyjnego złożonego w 2006 r. Po raz kolejny okazało się, że dowody złożone przez prokuratora IPN-u nie przekonały sądu do uznania oświadczenia za niezgodnego z prawdą. Tym samym, Sąd Apelacyjny w Łodzi podtrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego z Łodzi z marca br. uniewinniający prezydenta z zarzutu kłamstwa lustracyjnego.

No i dobrze. Stało się, jak się stać powinno. Prezydent może spać spokojnie. Choć, co prawda wyrok sądu nie musi kończyć jeszcze procesu lustracyjnego (prokurator IPN może złożyć kasację do Sądu Najwyższego) to wydaje się, że dowody zebrane przez pracowników IPN są na tyle słabej wartości, że prokurator nie będzie korzystał z prawa do składania kasacji.

Przez wielu świadków powołanych przez obrońców Z. Dychto wspominany był jako "dobry człowiek, który nigdy nikomu nie zrobił krzywdy", a wizyty funkcjonariuszy bezpieki traktował jako przykry obowiązek. Ci co znają prezydenta, prawdopodobnie od początku spodziewali się takiego obrotu sprawy. Brak bowiem w przestrzeni publicznej wypowiedzi i argumentów potępiających Zbigniewa Dychto za okres, w którym pełnił funkcję dyrektora "Elektryka" i informacji nt. rzekomych działań służby bezpieczeństwa, których domniemanym źródłem mógł być ówczesny dyrektor zawodówki.

Właśnie m.in. dzięki takim 'sensacjom', postulaty o likwidacji Instytutu Pamięci Narodowej i zniesieniu obowiązku składania oświadczeń lustracyjnych zyskują coraz większa liczbę zwolenników. Projekt ustawy zakładający takie rozwiązania złożony został przez SLD w czerwcu br. do laski marszałkowskiej. Od wielu lat bowiem IPN dzieli i rządzi, wydaje zaoczne wyroki i szarga imię wielu porządnych ludzi. Z działalności IPN-u wyłania się obraz instytucji, która za swój główny cel obrała rewidowanie historii (ekshumacja grobów, m.in. gen. Sikorskiego, S. Pyjasa) lub wręcz pisanie życiorysów na nowo (L. Wałęsa).


Cieszę się, że prezydent Pabianic został oczyszczony z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. Tak po ludzku. Ale również dlatego, że będzie mógł dokończyć swoją prezydencką kadencję w ustawowym terminie (2014 r.). Prezydent Dychto zasługuje, aby być ocenionym w wyborach powszechnych przez wszystkich mieszkańców (jeśli zechce znów kandydować), a nie przez kilku ludzi z instytucji, której motywy postępowania nie zawsze wystawiają jej najlepsze świadectwo.

środa, 4 lipca 2012

Płatne parkingi - bomba z opóźnionym zapłonem?

I stało się. Umowa podpisana, parkomaty ustawione, tylko jakoś kierowców brak. Obserwując pabianickie ulice możemy zauważyć, że kierowcy postanowili zbojkotować całe przedsięwzięcie i pozostawili swoje samochody na parkingach okolicznych supermarketów. O sprawie pisze też Życie Pabianic oraz Moje Miasto Pabianice.

Wiele krytycznych słów padło już na temat sensu wprowadzenia parkomatów w mieście, które jest drugie od końca, jeśli chodzi o dochody na 1-ego mieszkańca. Sam miałem okazję niejednokrotnie zgłaszać swoje uwagi w tej sprawie na komisjach i sesjach. Temu tematowi poświęcona była również debata z moim udziałem, w której niestety nie wzięli udziału pomysłodawcy rozwiązania.

Więcej o absurdach związanych ze strefą płatnego parkowania: http://promok.pl/player?id=158.

Dzisiejszy bojkot parkowania, każe jednak zwrócić uwagę na długofalowe skutki jakie niesie za sobą ta, skądinąd, zrozumiała reakcja kierowców. Otóż, umowa zawarta przez Urząd Miejski z Wykonawcą parkomatów zakłada zapłatę 2.187.077,76 zł za okres 48 miesięcy funkcjonowania strefy. Urząd przystępując do przetargu, założył kwotę do zapłaty dla Wykonawcy oraz własny zarobek w szacowanej kwocie łącznej 4.939.200 zł. Miesięczny wpływ z tytułu opłat parkingowych obliczono wg poniższego wzoru:

700 x 2 x 10 x 50% x 70% x 21 zł = 102.900 zł - odpowiedź na moją interpelację w tej sprawie,

gdzie:
700 szt. - liczba miejsc parkingowych,
2 zł - wysokość opłaty za 1 h postoju,
10 h - średni czasokres wykorzystania dziennego 1 miejsca parkingowego ,
50% - stopień wykorzystania miejsca parkingowego,
70% - realny stopień dokonywania wpłat parkingowych przez użytkowników,
21 dni - minimalna, średnia ilość dni roboczych w miesiącu, w ciągu których należy uiścić opłatę.

To oznacza, że jeśli mieszkańcy będą 'migali się' od płacenia (lub parkowali z mniejszym niż 50% stopniem wykorzystania miejsc), to Urząd Miejski nic na tym nie zarobi, lub co gorsza, jeszcze dołoży do interesu, bo Wykonawcę trzeba będzie przecież spłacić...

wtorek, 3 lipca 2012

Chodźcie z nami!

Witamy po "jasnej stronie mocy"
Jeszcze nie tak dawno temu, radni spekulowali między sobą, kto z nich pozwoli się uwieść Platformie i da jej wartość dodaną czyli 12 głosów i samodzielną większość w Radzie. Po dość nagłym, choć możliwym do przewidzenia transferze radnej opozycji do koalicji, emocje rozpalały pogłoski o kolejnych ruchach wśród radnych.

Mówiło się o radnym niezależnym, mówiło się też o kilku radnych PiS-u, którzy nie wytrzymają presji i skosztują zakazanego jabłka. Do kontrataku przystąpiła jednak nie opozycja a niedawny koalicjant, czyli Blok Samorządowy Razem, który przez lata zbywany i alienowany przez kolegów z PO postanowił, że pokaże Urbi et Orbi swoje rogi.

Blok Samorządowy popierając nasz projekt dot. obniżki czesnego w przedszkolach (w kontrze do PO) dał sygnał swoim koalicyjnym kolegom, że choć mały liczebnie to o swoje umie (i wie jak) zawalczyć. Póki co, taktyka się sprawdza, bo za ów czyn przyszła nagroda - aby uspokoić niepodległościowe zapędy koalicjanta prezydent podziękował dotychczasowej dyrektorce MCPS (która łagodnie rzecz ujmując do faworytek Bloku nigdy nie należała i była punktem zapalnym w koalicji) i postanowił ogłosić nowy konkurs na to stanowisko.

Wiemy, że głosowanie Bloku nad obniżką czesnego, to nie tylko bystra polityczna zagrywka, ale też przemyślana odpowiedź na społeczne zapotrzebowanie. A jeśli tak, to Panie i Panowie z BSR: chodźcie z nami!

Walka buldogów pod dywanem
Jednak to, co jednego koalicjanta udobruchało, drugiego wysadziło z siodła. I to z hukiem. Jakkolwiek w przypadku politycznej przyszłości radnego M. Mieszkalskiego można było obstawiać, że zrobi to raczej prędzej niż później, tak w przypadku radnego P. Chrabelskiego, dawano jeszcze rok/ półtora kiedy w obozie władzy nastąpi wolta całego platformianego ugrupowania. Fakt, że zrobił to teraz i do tego praktycznie w pojedynkę, świadczy o naprawdę fatalnej sytuacji wewnątrz klubu i chyba jednak sporej masie krytycznej, która przelała się wraz z ostatnimi decyzjami na szczytach władzy.

Można zgodzić się co do idei leżącej u podstaw tych decyzji, a wyartykułowanej za pośrednictwem prasy: "Prezydent nie ma pomysłu na to co zrobić, by było lepiej. Nie ma pomysłu na szpital", itp. Razi mnie tylko kilka kwestii, które poruszyli dotychczasowi sprzymierzeńcy prezydenta: "Nie ma mojej aprobaty by tworzyć koalicję z Blokiem Samorządowym Razem - wyjaśnia powód odejścia z klubu PO Chrabelski". "- Dość mam bycia bezmyślnym żołnierzem - argumentuje odejście z klubu Mieszkalski. - Mam własne zdanie. Uważam, że ktoś inny powinien zostać natutralnym liderem PO. Nie zgadzam się na sterowanie z drugiego fotela. (...)".

Zatem po kolei: brak zgody na koalicję z BSR. Ekhm, przypominam kolegom, że w tej koalicji (formalnie lub nie) są już praktycznie całą zeszłą kadencję i pół obecnej. Widziały gały co brały, więc o spóźnionej o dobre kilka lat reklamacji czas zapomnieć. Dość bycia bezmyślnym żołnierzem - przepraszam, że o to zapytam, ale to do tej pory można było głosować i nie myśleć? Choć jak sądzę, podczas głosowania: podwyżki podatków od nieruchomości, od środków transportu, wzrostu ceny za wodę i ścieki, energii cieplnej, wprowadzenia parkomatów, zwiększenia opłat za przedszkola, itp., itd. rzeczywiście niektórzy musieli zwolnić się z myślenia... Dziś obowiązuje taka linia obrony - OK. Ktoś inny powinien zostać natutralnym liderem PO. Nie zgadzam się na sterowanie z drugiego fotela - radny M. Mieszkalski spędził tam tylko 2 lata i już zdążył poznać meandry lokalnej polityki PO. Był w środku, więc chyba wie co mówi. Ale co to znaczy, że ktoś inny powinien być naturalnym liderem? Czy naturalnym liderem ma być ktoś, kto jest figurą w Klubie/Radzie? Czyli np. szefem komisji? Hmm... szefów komisji PO ma 3, z czego dwóch właśnie odeszło... No ale cóż, jak się nie jest nawet członkiem PO, to i Gubałówka może pozostać szczytem nie do zdobycia ;-).

Czas pokaże czy podjęte decyzje były efektem cierpień młodych radnych czy polityczną kalkulacją wymierzoną w kolejne wybory (jednomandatowe okręgi wyborcze).

Niemniej jednak, reasumując: każde odcięcie pępowiny jest bolesne. Życzę zatem wytrwałości w swojej decyzji i większej czujności w przyszłych głosowaniach. Na szczęście powodów do rehabilitacji będzie aż nadto.

Podwyżka cen biletów - neverending story

Prezydent postanowił po raz kolejny zaryzykować podwyżkę cen biletów i znowu odbił się od muru. Zadziwiające jest to, że ludzie, wydawać by się mogło obtrzaskani w polityce, nie umieją wyciągać lekcji z dotychczasowych wydarzeń. A należy zauważyć, że ostatnie głosowanie nie musiało się zakończyć tak jak podawała prasa: tzn. 10 głosów ZA, 10 głosów PRZECIW i 2 wstrzymujących się.

Klub Radnych SLD bowiem od początku stawiał sprawę jasno: wiemy jak ciężka jest sytuacja finansowa MZK (wiemy również kto do niej doprowadził), wiemy, że tak czy siak za ratowanie spółki zapłacą mieszkańcy - czy to bezpośrednio poprzez droższe bilety czy pośrednio przez dofinansowanie z budżetu miasta lub poprzez obcięcie kursów (rozwiązanie bezkosztowe, ale ryzykowne jeśli chodzi o dalszy sens istnienia spółki w takim kształcie). Zatem, aby ratować miejską spółkę KR SLD zaoferował swoją pomoc w głosowaniu, bo pomimo, że jesteśmy klubem opozycyjnym nie chcieliśmy z zasady głosować przeciw, ale pracować nad rozwiązaniem, które pomoże spółce, a jednocześnie ochroni mieszkańców.

I o dziwo, doszło do spotkania w tej sprawie pomiędzy mną a prezydentem na tydzień przed sesją. Nie łudzę się jednak, że wynikało to bardziej z faktu braku głosów koalicji niezbędnych do 'przepchnięcia' uchwały, niż ze zrozumienia argumentów przemawiających za potrzebą jej 'zamortyzowania'.
Powtórzyłem potrzebę uwzględnienia w uchwale 3 kotwic, które w naszym odczuciu są wariantem minimum, aby złagodzić społeczne skutki tej decyzji, ale co najwazniejsze, dać impuls do odbicia się przez spółkę od dna:

WIĘCEJ o naszych propozycjach pisałem tutaj: http://boczkiewicz.blogspot.com/2012/05/jutro-gosowanie-w-sprawie-cen-biletow.html

Z naszych ustaleń wynikła zgoda dla zamrożenia cen biletów miesięcznych (na poziomie 64 zł/m-c) i wprowadzenie biletów 3-miesięcznych (180 zł/3 m-ce); osiągnięto kompromis ws. praw do bezpłatnych przejazdów dla grupy osób powyżej 72 lat. Klub Radnych SLD nie mógł się jednak zgodzić na radykalny wzrost cen biletów jednorazowych do kwoty 2,60 zł w roku bieżącym.

Podwyżka aż o 30% do 2,60 zł (przy pierwotnym pomyśle dot. ceny 2,40 zł) jest nadrabianiem czasu i pieniędzy, które straciło się na politycznej zabawie w kotka i myszkę z szefem Bloku Samorządowego Razem. Chciano zmusić radnego Górnego (wiceszefa Solidarności), aby ten pękł i poparł podwyżkę (choć Solidarność mu tego zakazała), tak jak pękł szef miasta przy nominacji dyrektora Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Widać, że radny Górny swoją lekcję odrobił i postawił się koalicjantowi. Na tyle skutecznie, że pozbawił koalicjanta dwóch szabel i prawie pewną większość w Radzie.

Ucieczka do przodu, czyli wrzucenie od razu piątego biegu lansując wysoką cenę 2,60 zł jest tylko pozornym rozwiązaniem. Wysoka cena biletów może wręcz odstraszyć od korzystania z usług MZK. Nie można też zrzucać na mieszkańców kosztów prowadzenia podwórkowej polityki i braku umiejętności przegłosowania podwyżki w Radzie Miejskiej, w której ma się większościową koalicję.

Proponowaliśmy, by rozłożyć wprowadzenie podwyżki na raty, tak jak pierwotnie planowano, czyli teraz 2,40 zł, a od przyszłego roku 2,60 zł, przy jednoczesnym zamrożeniu cen migawek. Ta argumentacja nie trafiła jednak do władz miasta. Dlatego gorycz prezydenta po przegranym głosowaniu to mydlenie oczu. Prezydent wiedział, że jego uchwała znów przepadnie. I dobrze wiedział, że cena biletów już dawno mogła zostać urealniona do obecnych kosztów ponoszonych przez spółkę. Ale prezydent i jego świta woli do samego końca upierać się przy swoich pomysłach, niż zagłosować razem z opozycją. W konsekwencji mamy kolejną próbę sił, którą prezydent i PO znów przegrało.

Dzięki uporowi prezydenta cena biletów cały czas stoi w miejscu, a MZK przynosi coraz większe straty. Zastanawiam się tylko do czego ten upór doprowadzi. Ale skoro jedynym pomysłem na poprawę sytuacji w spółce od długiego już czasu jest podwyżka cen biletów, to losy tej firmy są już chyba przesądzone...

czwartek, 31 maja 2012

Przedszkola tańsze




Udało się podczas dzisiejszej sesji obniżyć opłaty za przedszkole. Propozycja, o której pisałem wczoraj uzyskała akceptację wśród radnych. Dzięki temu, za godzinę opieki rodzice będą płacić 2,50 zł a nie 3 zł.

Bez podwyżki biletów


Sesja jeszcze trwa ale już wiadomo, że dziś nie zostanie uchwalona podwyżka cen biletów. Prezydent Dychto po raz kolejny nie odpowiedział na składane przez mój klub propozycje i wykazywaną chęć do rozmowy w celu znalezienia konsenusu i rozwiązana które pomogło by MZK a jednocześnie chroniło mieszkańców  by nie wszyscy mocno odczuli skutki podwyżki. Brak chęci rozmów ze strony prezydenta poskutkował tym, że po raz kolejny poprosił on o zdjęcie uchwały z porządku obrad. W tej sprawie dziwne jest też to iż Prezydent wie, że już nie oparcia we własnej koalicji i boi się poddawać pod głosowanie proponowanych przez siebie rozwiązań.



środa, 30 maja 2012

Taniej za przedszkola?


Kolejną ważną uchwałą na jutrzejszej sesji Rady Miejskiej będzie propozycja władz miasta ustalająca stawkę czesnego w kwocie 3,00 zł za każdą ponadprogramową godzinę pobytu dziecka w pabianickim przedszkolu.

Przypomnimy, iż zgodnie z art. 6 ust. 1 pkt 2 ustawy o systemie oświaty: przedszkola publiczne muszą prowadzić bezpłatne nauczanie i wychowanie co najmniej w zakresie podstawy programowej. Czas przeznaczony na realizację podstawy programowej wychowania przedszkolnego jest nie krótszy niż 5 godzin, co wynika z §10 ust. 2 pkt 1 rozporządzenia MEN z dnia 21.05.2001 r. w sprawie ramowych statutów publicznego przedszkola oraz publicznych szkół.

Miasto Pabianice przyjęło, iż w związku z faktem, że opieka nad dzieckiem w wymiarze ponad 5 godzin dziennie nie jest ustawowym obowiązkiem gminy, za wszystkie usługi świadczone przez przedszkola ponad ten wymiar należy się opłata.

I tak Prezydent proponuje, aby każda godzina zajęć ponad ten wymiar kosztowała pabianickich rodziców 3,00 zł. Ta propozycja wywinduje nas niestety na niechlubny szczyt najdroższych przedszkoli w woj. łódzkim.  Dla porównania ceny za godziny ponadprogramowe w przedszkolach w innych miastach wynoszą: Łódź - 2,25 zł, Zduńska Wola – 2,45 zł, Sieradz – 2,60 zł, Łask – 2,50 zł, Tomaszów Mazowiecki – 2,50 zł, Piotrków Trybunalski – 2,36 zł.

W trosce o budżet rodzin oraz mając na uwadze konieczność wspierania przyjaznego modelu godzenia ról rodzinnych i zawodowych rodziców, radni SLD namawiać będą do zmiany uchwały i zastąpienia stawki 3,00 zł nową ceną 2,60 zł za każdą ponadprogramową godzinę pobytu dziecka w przedszkolu.

Niższe czesne powinno zachęcić rodziców do dłuższego pozostawienia dzieci w przedszkolu - co przełoży się wzrost wpływów do budżetu miasta, ale co najważniejsze: zapewni bezpieczną i odpowiedzialną opiekę nad dzieckiem w ciągu całego dnia.


Jutro głosowanie w sprawie cen biletów MZK


Jutro, tj. 31 maja br. podczas sesji Rady Miejskiej  głosowana będzie uchwała ws. podwyżek cen biletów komunikacji miejskiej. Od dłuższego czasu apeluję o rozmowę i takie przygotowanie uchwały, by przy zrozumieniu rynkowych argumentów poprzeć uchwałę, ale jednocześnie stworzyć pakiet ochronny dla beneficjentów tych podwyżek. Głównym celem, który przyświeca mnie i mojemu Klubowi jest stworzenie takich rozwiązań, aby zachęcić mieszkańców do jak najczęstszego koszystania z usług miejskiego przewoźnika. W ubiegłym tygodniu na prośbę prezydenta Z. Dychto raz jeszcze przekazałem nasze poprawki do uchwały. 


Poniżej zamieszczam poprawki do uchwały jakie Klub Radnych SLD zgłaszał na komisji i sesjach Rady Miejskiej:

1.Zachowanie prawa do bezpłatnych przejazdów dla osób w wieku 70-75 lat, które do dnia wejścia w życie uchwały nabyły prawa do bezpłatnych przejazdów - w myśl zasady, że nabytych praw nie odbieramy. To rozwiązanie oznacza, że ze zmiany (czyli ulgowe przejazdy, które proponuje Prezes MZK) będą miały zastosowanie tylko w przypadku osób, które osiągną wiek 70 lat po dniu wejścia w życie uchwały;

2.Zamrożenie cen biletów miesięcznych (migawek) na dotychczasowym poziomie - 64 zł. Projekt uchwały zakłada natomiast podwyżkę cen migawek do kwoty 76 zł (2012 r.), 80 zł (2013 r.), 86 zł (2014). Propozycja Klubu Radnych SLD zmierza do tego, aby stworzyć zachęty dla mieszkańców do kupowania biletów miesięcznych.

Analiza proporcji cen biletów jednorazowych do cen biletów miesięcznych wygląda następująco:
Przy podwyżce cen migawek (76 zł i 2,40 zł za bilet jednorazowy):
76 zł/2,40 zł = 31,6 przejazdów - co oznacza, że pasażer musi kupić aż 31 biletów jednorazowych, aby resztę przejazdów mieć "darmowych". Stwarza to niewielką zachęta do kupowania migawek. Pasażer będzie sporadycznie kupował bilety jednorazowe i starał się będzie, aby jak najwięcej korzystać z pieszej komunikacji.
W Łodzi wygląda to analogicznie: 22 przejazdy, w Warszawie: 25 przejazdów - czyli w tych miastach położony jest większy nacisk na to, aby kupować bilety miesięcznie. Pasażer na tym korzysta, bo zyskuje więcej "darmowych" przejazdów.
Przy propozycji SLD (kwota 64 zł) pasażer ma 26 przejazdów, aby spłacić cenę migawki, a resztę może jeździć "za darmo".

3. Wprowadzenie 3-miesięcznych migawek przy zachowaniu podobnych jak wyżej proporcji przy określeniu ceny migawki, z położeniem nacisku na uwzględnienie zachęt dot. "bezpłatnych" przejazdów (ponad spłatę migawki);

4. Cena biletu 24-h w kwocie 7,20 zł zamiast 8,20 zł (co proponuje MZK) - to oznacza, proporcję 3 biletów jednorazowych do 3,42 biletów - kwota niższa o 1 zł jest zachętą do tego, aby kupować bilet całodobowy. W innym przypadku pasażerowie nie będą zainteresowani, aby kupować tak drogi bilet zważywszy na fakt, iż rzadko się zdarza aby pasażerowie jeździli więcej niż 3 razy dziennie,

5. Bilet dla seniora (wiek 70-75 lat) w kwocie 80 - 90 zł/ rocznie. MZK proponuje tylko cenę 25 zł/miesięcznie.


Czy uda się osiągnąć kompromis, pokaże jutrzejsza sesja...

wtorek, 29 maja 2012

Święto Miasta


Święto Miasta

Już w najbliższy weekend bawić się będzimy na święcie naszego miasta. Do zobaczenia na „Strzelnicy”


Ile wart jest prezes


W dniu 8 maja 2012 r. brałem udział w dyskusji zorganizowanej przez tygodnik Moje Miasto Pabianice o wysokości zarobków prezesów miejskich spółek. Zachęcam do zapoznania się z programem wyemitowanym w Telewizji Pro-MOK..




Przeczytać o debacie można także w najnowszym numerze Mojego Miasta.





Dokąd jedzie MZK

Życie Pabianic opublikowało mój list w sprawie podwyżek cen biletów w komunikacji miejskiej.


W naszym mieście władza chodzi niestety na skróty. Nie rozwiązuje problemów, tylko chwilowo je przysypuje. Tak jest również w przypadku obecnej sytuacji z komunikacją miejską i proponowaną przez prezydenta podwyżką cen biletów.
Od wielu lat problemem w naszym mieście jest transport zbiorowy. Przynosi co roku straty. Korzysta z niego coraz mniej mieszkańców, a długi MZK z roku na rok się powiększają. Od lat spółką tą zarządza niezniszczalny prezes i na nic zdają się apele radnych i mediów do prezydenta o wstrząśnięcie tą instytucją. Bo skoro co rok jest gorzej, to wiadomo, że rządzący spółką (teraz już chyba tylko przez zasiedzenie) już nic nie zmienią. Dlatego prezydent, który tę sytuację toleruje, ba, czasami daje nawet prezesowi podwyżki, bierze całkowitą odpowiedzialność za los komunikacji w naszym mieście. A ta - musimy sobie to uświadomić - jest coraz gorsza. W ostatnim numerze Życia Pabianic skarbnik miasta tak mówiła o miejskiej spółce: W MZK powinny być podjęte radykalne kroki, bo znów jest na minusie. Żeby nie stało się z nim tak, jak z naszym szpitalem.” Jeżeli tak mówią urzędnicy podlegli prezydentowi, to musimy zdawać sobie sprawę, iż sytuacja jest tragiczna.

Jałowe pomysły
W tak trudnej sytuacji spółki zaczęto nerwowo szukać rozwiązania. Nie były to jednak zmiany w sposobie jej zarządzania. Niepoprawnie zdiagnozowano również, dlaczego spada liczba korzystających z komunikacji. Prezydent postanowił iść na skróty i podnieść ceny biletów (bilet normalny o 20%, migawki o 19%, a w 2014 r. nawet o 40%). To jedyne rozwiązanie, na jakie wpadli prezydent i zarządzający miejską spółką Jarosław Habura. Co najbardziej interesujące, wymyślono, iż zwiększając wszystkie ceny biletów, uda się utrzymać obecną ilość przewożonych osób, czyli do kasy spółki trafi więcej pieniędzy. Nie bierze się pod uwagę, iż wcale niemałe podwyżki przyczynią się do spadku liczby pasażerów. A podwyżki uderzą w tych, którzy najwięcej korzystają z usług miejskiej spółki. Sięgnięto nawet po pieniądze emerytów (70-75 lat): obecny Prezydent chce im odebrać darmowe przejazdy.

A co z systemem?
Nie można zgadzać się na tak zaproponowane rozwiązania. To nie rozwiąże problemów naszego miejskiego przewoźnika. A droższe ceny, jakie będą płacić mieszkańcy, ani nie uzdrowią spółki, ani też nie wpłyną na lepszą komunikację w naszym mieście. Po prostu przepadną w czarnej dziurze strat, jakie powoduje źle zarządzana spółka. My dziś powinniśmy rozmawiać o tym, jaka komunikacja jest nam potrzebna i jak zarządzana. Jaki model transportu w naszym mieście powinien być dominujący i jak zachęcić mieszkańców do korzystania z usług miejskiego przewoźnika. Niestety, nawoływania do rozmowy na te tematy nic nie dają. Dlatego rządzący miastem fundują nam totalny paradoks. Z jednej strony strefa płatnego parkowania, która mogłaby skłonić część mieszkańców, aby przesiedli się z auta w autobus, z drugiej - nasza komunikacja miejska obcina kursy, a do tego zakłada jeszcze podwyżkę cen biletów. I te zmiany na pewno nie zachęcą do korzystania z niej, bo po prostu za więcej, dostajemy coraz słabszą usługę.
Szukanie kompromisu
Oczywiście nie można być z założenia przeciw podwyżce, gdyż trzeba rozumieć sytuację spółki, a także zmiany na rynku, czyli drożejące paliwo. Dlatego proponowałem dyskusję i zmiany w propozycjach lansowanych przez prezydenta. Tak jak cena biletu jednorazowego może wzrosnąć w obecnej trudnej sytuacji, tak starałem się przekonać, by nie przenosić kosztów podwyżki na najwięcej korzystających z usług miejskiego przewoźnika. Dlatego zgłaszałem poprawki, by zamrozić cenę migawki (obecna cena 64 zł, projekt uchwały zakłada natomiast podwyżkę cen migawek do kwoty 76 zł w 2012 r., 80 zł w 2013 r., 86 zł w 2014 r.). Ponadto proponowałem akcję promocyjną tego środka transportu – by pabianiczanie zaczęli przesiadać się z aut do autobusów, abyśmy stworzyli system rabatowy (na przykład: pierwsza migawka za 30%, druga za 60% i dopiero pełna płatność), system premiowy (gdy opłacasz za kilka miesięcy z góry, dajemy rabat), za regularne korzystanie z usług. To nie byłaby akcja polegająca na samym mówieniu – zachęcaniu. To byłyby prawdziwie działania promocyjne i wizerunkowe, które przekonują, że warto zostawić samochód pod domem i zaoszczędzić. Jednak osoby odpowiedzialne za transport tak do tego nie podchodzą. Nie traktują pasażera jak klienta, o którego trzeba walczyć, ale jako zło konieczne, które trzeba przewieźć i to najlepiej za jak największe pieniądze. Takim złem dla obecnego Prezydenta są emeryci po 70. roku życia. Promuje się pomysł, aby zabrać im darmowe przejazdy, a wprowadzić dla nich migawki w cenie 25 zł miesięcznie (to aż 300 zł rocznie!). Czy to ma ukrócić ich dojeżdżanie na ryneczki? Zapomina się, iż oni przez całe zawodowe życie mieszkali tu i pracowali. Oni swoje dla miasta zrobili. I prawo do darmowych przejazdów nie jest żadną łaską. Jeżeli sytuacja spółki jest tak tragiczna, to rozmawiajmy o innych rozwiązaniach (np. bilet roczny za maksimum 80-90 zł). Ale nie każmy płacić za nie swoje błędy osobom starszym i schorowanym, dla których autobus to jedyny środek transportu. Bo przecież nie zawsze chodzi o to, by komunikacja miejska była dochodowa. Ona przede wszystkim ma służyć mieszkańcom. Miasto może i powinno do niej dopłacać w ramach swoich możliwości, ale nie można się godzić na sytuację, w której poprzez uporczywe, złe zarządzanie, spółka popada w coraz większe długi. Miasto dokłada do niej coraz więcej, rosną ceny biletów, a mieszkańcy mają coraz gorsze usługi.

Prezydencie czas zacząć rozmawiać
Prezydent Dychto za cel honoru postanowił uratować szpital w Pabianicach. Miasto za to płaci ogromną cenę w postaci zadłużenia. Jednak rzucając wszystkie siły na szpital, chyba nie miał czasu na inne rzeczy. Dlatego dziś tak mocno odczuwamy problem komunikacji, która jest na skraju bankructwa. Panie Prezydencie, skoro z radnymi Pan nie chce rozmawiać, to warto porozmawiać z mieszkańcami? Bo może okazać się, że będzie Pan zapamiętany jako ten, co uratował szpital, ale zapomniał o innych sprawach - w tym o komunikacji. A wie Pan: jak nie ma komunikacji, to już nie ma miasta. I komu wtedy potrzebny będzie szpital...?